wtorek, 7 października 2014

DogGames, czyli ponowne odwiedziny kochanej stolicy!


Tym razem wypad był trochę bardziej udany niż poprzedni. Nie musiałam wyciągać psa spod pociągu, jednocześnie wydostanie się z dworca było już opanowane prawie do perfekcji, nie musiałyśmy szukać McDonald'sa na GPS-ie (tak na marginesie, to nigdy nie wiedziałam, że może okazać się tak przydatny jak właśnie w takich kryzysowych sprawach), bo obok niego przejeżdżałyśmy! Jak to na Karolinę przystało była kompletnie niezorganizowana, nie wiedziała gdzie wysiąść, gdzie wsiąść, aby dostać się na teren zawodów, nie ogarniałyśmy też co oznaczają jakieś przystanki na żądanie... Na szczęście jechała z nami laseczka, która brała udział w rally-o i wiedziała kiedy wysiąść, jak dojść, więc trochę nam pomogła. Zawody rozgrywały się na równym, pięknym boisku, lecz jednak i ono ma swoje wady - nie było żadnego cienia, słońce dawało się we znaki bo piesy trochę zipiały, niedaleko od zawodów był ładny staw, który na nasze nieszczęście okazał się być prywatnym, zarybionym zbiornikiem, a wszelakie kąpiele psów i wszystko inne co mogłoby zestresować ryby było zabronione. Jednakże mimo zakazu postanowiłam wpuścić psa do wody na smyczy tak, aby tylko weszła zamoczyła się i wyszła, ponieważ nie miałam zamiaru siedzieć pół dnia z czarnym psem, bez cienia...


Jeśli chodzi o zachowanie psów no to wyglądało jak powyżej, nawet Texas był jakiś przymulony, nigdy nie widziałam tak spokojnego Tesia, a zwłaszcza kiedy inne piesie biegają frisbee - nawet nie spojrzał, tylko spał... Może go przegrzało :D


Jeśli chodzi o kochane pkp to w drodze DO Warszawy miałyśmy dla siebie i psów pusty przedział, jeśli chodzi o drogę powrotną, przebiegała ona tak...


A co w związku z zawodami? Zajęłyśmy w sumie standardowo 3 miejsce, ale nic straconego, ponieważ dostałyśmy te same nagrody co Karolina, która zajęła oczywiście pierwsze... Niestety, nie ma tak pięknie. ALE ukończyłyśmy rajd z najlepszym czasem (tak, tak! Lepszym od tego merlastego pana!). Za co odjęte punkty? Oczywiście przeze mnie, napięłam smycz dwa razy, lekko - nawet nie szarpnęłam, ale jednak w rally za coś odejmować punkty muszą. Więc generalnie przegrałyśmy jednym punktem, który był przeze mnie, piesio świetny oh i ah <3 Trochę nadpobudliwy, cały czas robić by coś chciała, jak ja chciałam np oglądać rozdania nagród. Ostatecznie trochę porobiłyśmy obi i powiem, że piesiu coraz fajniej mi się podoba pod tym względem ♥ Moje kochane rabradorki. A co Nadia na nagrody? Jej mina mówi wszystko... Nadusia lubi rally, bardzo lubi rally, za taką łatwiznę dostaje swoje ulubione śmierduchy. Dostałyśmy piłkę z wyrzutnią, oczywiście śmierdzielki, długopisy i notesik. Jednak po ukończeniu rajdu (jak nigdy) dostawaliśmy również nagrody, gdzie znajdował się szarpaczek i śmierduchy!

Nadusia z nagródkami <3
Są to nasze TRZECIE zawody w klasie Junior 1, które ukończyłyśmy z punktacją powyżej 200 pkt. Jeśli jeszcze nas zobaczycie to w klasie Junior 2. Nie wiem, czy będę jeszcze kontynuować przygodę z rally-o, może coś jeszcze kiedyś pocisnę, ale tym razem już bez Karo, która przechodzi po nowym roku do klasy 1, ale rezygnuje już ogółem z rally :(


A co z jakichś minusów (tudzież nieprzyjemnych sytuacji)? Moherów jak w każdym mieście to i w Warszawie niestety nie brak... Kiedy wsiadłyśmy do autobusu w miejscu na wózki z dzieckiem (bądź osoby niepełnosprawne z wózkami inwalidzkimi) stało siedem rowerów. Tłok w autobusie był niesamowity, wcisnęłyśmy się gdzieś między ludzi z psami. Nagle słyszę, że jakiś żeński moher zaczyna rozmowę z jakimś facetem (być może się znali - nie wiem). "Z takim dużym psem do autobusu i to bez kagańca!", na co mężczyzna, że oba psy kaganiec mają, a prawo nie zabrania przewozu takich psów. Kobieta podtrzymując rację odpowiada "ten czarny nie ma kagańca!", mężczyzna cały czas przy swoim "ma, ale ten kaganiec jest czarny i się zlewa". Oba psy kagańce miały. Kiedy babeczka wysiadała powiedziała, tym razem już do mnie "wsiada pani z tak dużym psem i na dodatek jedzie bez kagańca, szczyt bezczelności!" odpowiadam, ze spokojnym głosem, że pies kaganiec posiada, ale pani przydałyby się okulary. Kobitka odpowiedziała "ale ja mam okulary" rozglądam się po jej nosie, na szyi (być może zwisają), patrzę nawet na czubek głowy czy ich tam nie ma, ale... nie ma. Więc mówię już bardziej chamsko, że nie ma ich raczej na sobie. Argumenty były raczej podważające i powiedziała tylko "Dobrze, to proszę przesunąć psa". Przesunęłam Nadię bez zbędnych, "ale". Naprawdę nie rozumiem starszych pań. Na dodatek pokłóciłam się z panią, która sprzedawała mi bilety w drodze powrotnej, owa kobieta miała problem z powiedzeniem jakie są ulgi, bo za bardzo nie wiedziałam o co chodzi (nie jeżdżę często koleją, dlatego nie wiedziałam, że jest podział np szkolne itd)... Nie kupowałam biletu w łodzi także nie wiedziałam co powiedzieć.. Ale cóż poradzić, taka kolej rzeczy.

Zamulający Texas, podczas gdy koło niego rozgrywały się long rzuty frisbee.
Czy jestem zadowolona? Jak najbardziej ♥ Czarna dała z siebie mega wiele, wiele! 
Post niestety tak późno, ponieważ żyję jeszcze w Warszawie, było bosko i w ogóle, w ogóle <3 A poza tym nie miałam komputera, aby coś napisać... Na następny rok spędzam tam dwa dni może podczas DogGames (Karo frisbee, ja moooooże rally, sama nie wiem, co będzie to będzie, się zobaczy). :)


Filmik, gdyby był ktoś ciekawy gdzie było szarpnięcie itd. Ogólnie nuda jak ktoś ogląda, ale pamiątkę chciałam mieć, dlatego powstał :)


Zapomniałam dopisać, że jeśli ktoś chce zadać jakieś anonimowe pytania to zapraszam na ask-a, który jest mój, ale chętnie odpowiem na zapytania dotyczące Nadii.