
Ogólnie to w sumie nie jest jakoś stara bo zostało jej jeszcze tyle samo do przeżycia myślę, więc w sumie połowa życia przed nią jeszcze, dlatego ciśniemy na swój pierwszy obozik :P Mam nadzieję, że ją odchudzę, właściwie to już zaczęłam...

W piątek z okazji dnia wagarowicza oczywiście nie było lekcji, więc wykorzystałam moment i poszłam z Nadsonem w jakieś lasy.... Jezu, co to było :O Nie wiedziałam, że MOJA ŁÓDŹ może być takim zadupiem... Nadusia nie na swoim terenie fajnie się słuchała i mega pilnowała, biegała i w sumie nie chodziła za mną tylko nareszcie przede mną :D

Miała wielki jęzor, myślałam że jej zaraz wypadnie z ryja, na szczęście wzięłam wodę bo nawet nie było tam żadnego pięknego zbiornika, który by nas poczęstował wodą.. Wiocha to wiocha jednak

Było meeega gorąco, chyba najcieplejszy dzień w tym roku, z resztą byłam prawie cały czas na słońcu tylko nielicznie było cienia więc może to dlatego, ale właściwie to nie wiem po co brałam kurtkę jak jako jedyna w autobusie siedziałam w krótkim rękawku :D Niebo bezchmurne, aż żałowałam, że nie poszłam nad jakąś wodę, a w zasadzie kawałek dalej był staw i las... Na następny, ciepły dzień trzeba tam pojechać :P

A w oczekiwaniu na upragniony autobus do domu... Sucza taka była padnięta, że masakra. Nie chciała wyjść nawet na wieczorny spacer... A dzisiaj jeszcze na dodatek pojechała na działkę, taka zmęczona.

Prawdopodobnie jutro ciśniemy na agility, jeśli trening się odbędzie <3 :D
Obóz zbliża się małymi krokami, już niedługo kwiecień. Tak bardzo!