poniedziałek, 23 lutego 2015

Trening agility + jakieś sobie nowości.

Dawno mnie tu nie było, całkowity brak chęci do tworzenia czegokolwiek na początku spowodował popadanie w zapomnienie o blogu. U Nadii nic się nie dzieję.


W naszym zabawkowym składziku zawitał ażurek. Spodziewałam się większego zainteresowania ze strony Nadii, jakie wykazywała w stosunku do nie-swojej piłki (Teksasowej), ale niestety coś nie wyszło, a sucz się nudzi wszystkimi zabawkami jakie są jej. Ten typ, tak ma.


Jedyna zmiana jaka u niej zaszła to taka, że po prostu widać po niej, że jest... stara. Nie chodzi o to, że sucz nie ma siły załóżmy podnieść się z podłogi czy też zejść ze schodów. Nie, nie. Całkowicie nie w tym rzecz. Sucz po prostu już wykazuje mniej chęci do robienia czegoś na dłużej, jak w wakacje ubiegłego roku cisnęła pięknie agility, tak teraz wysiada po krótkim dziesięciominutowym, nie męczącym treningu z dwoma przerwami.


Byłyśmy z Nad na pierwszym treningu agility w nowo powstałym klubie o którym już pisałam w tamtej notce. Z dojazdem, nawet całkiem ok. Myślałam, że będzie gorzej. Fajny teren. Ale jak zwykle, coś zawsze musi się spieprzyć. Tym razem zawiniła pogoda. Wody było tyle, że york spokojnie mógłby sobie urządzić własną pływalnię. Na szczęście nie było zimno, ale to właśnie był powód tych całych roztopów. Po wejściu na plac okazało się, że instruktorka dała nas do mniej zaawansowanej grupy bo myślała, że jesteśmy na mniejszym poziomie. Mi pasowało, bo nie musiałam cisnąć w późniejszej grupie po rozwalonym terenie przez grupę pierwszą, a poza tym i tak nie mogłam za długo siedzieć na treningu. Po boku obserwują nas piękne owczarki, które z pewnością też co nie co by sobie porobiły.

Być może, kiedy zrobi się kroć cieplej, będę miała nowe buty, ruszy filmikowa produkcja. No cóż, w końcu trzeba wziąć Nadię w obroty, prawda? :D A w zasadzie to może nie tylko Nadię... No nic, o tym więcej później albo w ogóle :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz